że jestem raczej rozczarowany.
Na IMDB były zarzuty o kiepskie wykorzystanie wspomnień wyjaśniających historię. I ja się z tym jak najbardziej zgadzam. Strasznie to chaotycznie wyszło. W jednym momencie, gdzieś w początkach filmu, nie wiedziałem co się w ogole dzieje. Nagle akcja jest gdzie indziej, i kiedy indziej, a najgorsze, że w zasadzie nie wiemy w jakiej relacji do innych scen.
Wszystko to wprowadza widza w zakłopotanie.
Oryginalnego komiksu, na którego podstawie powstał ten film, nie widziałem/czytałem, więc nic nie moge powiedzieć jak prezentuje się historia "tu" a jak "tam". Mogę natomiast powiedzieć, że historia ukazana w filmie mało wciąga. Tak się to jakoś ogląda, ale jak już mówiłem, nie wiesz: co, gdzie, jak. Sądzę komiksie było to wszystko lepiej ukazane i bez dziur w fabule.
Aktorzy też jakoś do mnie nie przemówili. Za Ekinem jakoś mocno nie przepadam. Najbardziej mnie intrygowała postać grana przez Diona Lama. Grał człowieka w masce nazywającego się Shadow. Ten bohater rzeczywiście był dobrze zagrany. Może to przez to że nie było widać jego twarzy? Możliwe.. W każdym razie, styl postaci jak i ona sama były intrygujące.
Fajny był także Yuen Biao, "facet w białym wdzianku" :P -> pasuje mu ten kolor. :)
Kto tu jesze został? Ah tak, Shu Qi. Mała miała rolę. Była jedną z Ninja. Generalnie krótko wystąpiła i nie wniosła wiele do filmu
W ogóle to nie wiem co to za dziwny pomysł by wojowników ninja grali chińscy aktorzy.
Na co tu jeszcze ponarzekać? Efekty specjalne. No można w jakimś sensie wybaczyć, to w końcu 99r i hongkońska produkcja. Generalnie widać, że budżet nie był za wysoki, albo po prostu brakowało czasu albo zdolności. W "making of" twórcy mówili, że tym razem mocno postawili na CGI; i to rzeczywiście widać. Szkoda tylko, że efekty nie są najwyższych lotów.
Jako taką ciekawostkę powiem (można było to zobaczyć na "making of"), że ekipa korzystała z pakietu "Maya", wykorzystała cyber scanning, no i motion capture :P
Co do scen walk, to ujdą. Nie chwyciły mnie jednak za serce. Była natomiast jedna scena bardzo podobna do sceny z Matrixa. Chodzi o wyrzucenie wielu przeciwników w powietrze. Pewnie to źle się kojarzy. :P Otóż, w Matriksie, neo po spotkaniu z wyrocznią został oblężony stadem agentów, którzy się na niego wszyscy rzucili, a ten w końcu ich wszystkich odepchnął, tak że zaczęli latać.
Tu było podobnie, tylko bez komputerowych ludzi, i też ludzie tak odlecieli. Bardzo fajna scena, szkoda tylko, że taka krótka, nie poświęcili jej więcej uwagi.
Dobrze, że w matriksie było to super pokazane. :)
Z tych walk w "A man called Hero", była też taka co była ukazana częściowo na trailerze. Chodzi o walkę na miecze z użyciem wody. Była ciekawa i efektowna, szkoda tylko znowu, że raziła sztucznością i aż mówiła, "zostałam stworzona na komputerze".
Dzisiaj do takiej roboty, zaprzęgnięto by pewnie RealFlow, czy inny silnik symulujący fizykę wody i wyglądałoby to pięknie. No ale to dzisiaj; Wtedy był 99r, wiec jak najbardziej jestem w stanie to wybaczyć. To znaczy nie było tak źle, po prostu w dzisiejszych czasach, takie sceny nie robią już na ludziach wrażenia, zwłaszcza gdy wyglądają jak prosto z komputera.
Muzyka była nawet nie najgorsza, typowo filmowa. :)
Aha, jeszcze jedno, z racji tej że historia dzieje się w USA, mamy tu dość sporo angielskiego, i wcale nie mało amerykanów. Większość aktorów ich grająca była sztuczna i bez wyrazu. Jednym słowem - Kiepsy aktorzy, kiepska gra aktorska. :P
Generalnie tyle, nie zachwycił mnie jakoś ten film.
Storm Riders nie widziałem, ale jestem go ciakaw, bo niektórzy uważają, że jest lepszy od "A man called Hero"